Mruczenie nie drażniło jego uszu. Był to raczej kojący dźwięk dla jego duszy. Lepszy niż harmider miasta i pusta paplanina równie pustych ludzi. Chyba ktoś jest źle nastawiony do tłumów...
- Uroczy. - powiedział, krótko jednak wiedział, że Koszmar zapewne nie bez potrzeby na ostre zębiska. Wygląd to jedynie maska, która ma zmylić oglądających i służyć aktorowi. Nie każdy potrafi wykorzystać odpowiednio swój kamuflaż. - Powiedz mi, Draconem, co nieco o tym niezwykłym miejscu gdzie ludzie mają na tyle rozumu by krzyczeć widząc mantykory, a na tyle głupoty by rzucać im krzywe spojrzenia.
Nie było wygodnie mu kucać więc przeniósł się do normalnego sadu. Zgiął jedno kolano i oparł na nim prawą rękę, a lewa się podparł. Na tej drugiej, którą ukrywał za sobą było widać bandaż okalający rękę od nadgarstka, aż po ramie. W niektórych miejscach bandaż był podarty, brudny i nic nie wskazywało by był nowy. Lub po prostu właściciel miał w głębokim poważaniu rady lekarza. Cały on. Jajko zawsze było mądrzejsze od kury.