Znowu się pojawiła. Prubowała przez całą drogę być twarda, jednak na ostatniej prostej, jest wszystkiego za dużo. Podeszła do skały, udeżyła pięścią w kamień,później drugi raz, i kolejny. Uderzała raz za razem, zdzierając skórę z kostek. Oparła głowę o skałę i dała upust łzom.
-Niech cie czlag! Dlaczego tak jest?! -Uderzyła w kamień tak mocno, że delikatnie się poruszył. Opadła na kolana, przycisnęła twarz do zimnego kamienia i płakała. -Ja chciałam to wyjaśnić, a ty już mnie skreśliłeś! Przez jakegoś podstarzałego grubasa i niedorzywione dziecko! Ty głupi! Niedorobiony mieszańcu! -wykrzykiwała kolejne obelgi pod jego adresem, sącząc soczyste łzy.